Robin Cook zaprasza do swojego nowego medycznego thrillera! Środek pandemii COVID-19 nie jest łatwym okresem, szczególnie dla rodziny Murphych, którzy od niedawna borykają się z prowadzeniem własnej działalności w tych ciężkich czasach. Aby troszkę odpocząć od tego całego stresu, postanawiają wybrać się na weekend nad Cape Cod. Pomysł wydaje się idealny: woda, jedzenie, cisza i spokój, tylko te komary strasznie gryzą… a co gorsza roznoszą choroby, czasem nawet śmiertelne, jak końskie zapalenie mózgu. Na nieszczęście Murpych, Emma trafia do szpitala właśnie z objawami tej choroby. Gdy firma ubezpieczeniowa odmawia pokrycia kosztów leczenia, szpital wystawia im rachunek na drakońskie sumy, a z Emmą jest dnia na dzień coraz gorzej, życie Briana Murphy’ego zamienia się w istne piekło.
Okrucieństwo amerykańskiej służby zdrowia
Książka porusza temat prywatnej opieki zdrowotnej, firm ubezpieczeniowych, szpitalnych windykacji i rachunków medycznych, które potrafią zniszczyć człowiekowi życie. Temat naprawdę obszerny i szalenie wciągający, tutaj muszę przyznać, że chłonąłem stronę za stroną, z przejęciem czytając o kolejnych rachunkach i wezwaniach do zapłaty, jakie trafiały pod drzwi naszego bohatera. O tym, jak jego żona walczyła o życia i była tylko przerzucana z placówki do placówki. Czy jak to wszystko było jeszcze dodatkowo sparaliżowane przez pandemię covida. Za sam wydźwięk tej książki, uważam, że „Wirus” jest pozycją, z którą warto się zapoznać.
Nawet jeśli nie jest to najlepsza książka, jaką napisał Robin Cook
Nie mówię, że jest to zła książka, ale na pewno nie jest to wybitna pozycja. Miałem wrażenie, że postacie czasem rozmawiają ze sobą jak roboty, Brian mówił teksty w stylu „O nie, moja żona zachorowała na końskie zapalenie mózgu”, na co jego rozmówca odpowiadał „Ojej, czy końskie zapalenie mózgu to poważna choroba?” a tamten rzucał coś w stylu „Tak końskie zapalenie mózgu to śmiertelna choroba”. No ludzie… ja rozumiem, że autor chciał zwrócić uwagę na tę chorobę, ale normalni ludzie nie mówią pełnych nazw w zwykłej rozmowie. To tak jakby ktoś u was w pracy, zamiast powiedzieć „Wiesz, że Tomek z biura ma covida?!” powiedział „Wiesz, że Tomek z biura ma chorobę COVID-19 wywoływany wirusem SARS-CoV-2?!”. Nie, normalni ludzie tak nie rozmawiają. Dlatego, wiele dialogów w książce brzmiało dla mnie po prostu sztucznie.
Nie pomagał też fakt, że wiele rzeczy było przerysowanych. Właściciele firm to byli zawsze typowi „złoczyńcy” którzy chcą tylko czynić źle, mają na ścianach obrazy ze swoją podobizną, palą cygara i nie mają w sobie ani krzty dobroci. Za każdym razem, kiedy Brian musiał kogoś spotkać, to ta postać dosłownie wychodzi zza rogu i niezwykłym zbiegiem okoliczności wszyscy byli rzut beretem od bohatera i zawsze mieli czas z nim porozmawiać. Dodając do tego fakt, że Briana Murphy to emerytowany policjant, miałem wrażenie, że zamiast czytać książkę, oglądam jeden ze starych filmowych thrillerów gdzie główną rolę gra Nicolas Cage.
A jednak Wirus to książka, którą chcę wam polecić
Książka jest średnia, uważam, że Robin Cook napisał dużo lepszych pozycji, do tego dialogi są sztywne i wszystko jest takie… proste?
Mimo to, same wątki, np.:
- kobiety zajmującej się zmniejszaniem rachunków ze szpitali, która tłumaczy Brianowi różne nieczyste praktyki takich placówek;
- czy firmy ubezpieczeniowej odrzucającej wszystkie wnioski o pokrycie leczenie, wytykając bohaterowi, że nie czytał, co podpisywał i to tylko i wyłącznie jego wina,
sprawiają, że koniec końców, zapamiętam ten tytuł jeszcze przez długi czas.
Doceniam też fakt, że autor na końcu książki umieścił linki do prawdziwych historii ludzi, którzy mieli równie duże, jak i nie większe problemy, co główny bohater. No i biorąc pod uwagę, że Robin Cook jest też z wykształcenia lekarzem, nie dało się nie zauważyć, złości na amerykańską służbę zdrowia, która wręcz wylewa się z tej książki.

Plusy:
- Ciekawa tematyka
- Wciągające wątki walki ze służbą zdrowia i nieuczciwymi ubezpieczycielami
- O dziwo, mimo ciężkiej historii, to książkę czyta się naprawdę szybko
- Zapada w pamięć i daje do myślenia
Minusy:
- Postacie czasem gadają sztywno, niczym roboty
- Główny bohater wkurza swoim typowo amerykańskim podejściem do życia
- Niczym w filmie z Hollywood, bohater zawsze spotyka kogo trzeba i kiedy trzeba