Rick, Hershel i Glenn są osaczeni i walczą o życie przeciwko żywym i martwym wrogom. Shane stawia sobie za cel sprowadzenie Lori z powrotem na farmę.
Na celowniku
Lubię Shane, mimo że jest draniem i bydlakiem, to jakoś tak ma na tyle ciekawe i wciągająca wątki, że zawsze jestem zaintrygowany, jak on pojawia się na ekranie. Z drugiej strony całkowicie nie trawię Lori! Naprawdę, dawno już nie trafiła się postać, której tak bardzo bym nie lubił i po prostu czekam, aż wpakuje się w paszczę jakiegoś zombiaka. Nie dość, że Rick i Shane biegają za nią jak głupi, nie dość, że podejmuje chyba najgorsze decyzje z całej grupy, to jeszcze ciągle próbuje robić z siebie ofiarę i takie „patrzcie jak mi ciężko”, „Mój mąż i mój kochanek odwalają najbrudniejszą robotę, ale ja mam ciężej, bo siedzę na tyłku w obozie!”. Chciałem na początku jakoś to tłumaczyć, że to matka, która myślała, że straciła męża, że ma małe dziecko i w ogóle przeraża ją ta sytuacja, ta cała apokalipsa zombie… ale gdzie tam, ona chyba ma gdzieś te zombiaki, prawie wcale o nich nie gada, tylko chodzi i się wszystkich czepia. Nie wiem jak to powiedzieć najlepiej, ale mam wrażenie, że grupa radziłaby sobie lepiej bez niej.
Oj Lori Lori Lori… zniechęcasz mnie do tego serialu
Nie mam problemu z samą aktorką, bardziej z postacią, jaką odgrywa. Pomijając naszą damę w opresji, reszta postaci, to dalej mocna strona serialu. Daryl, Carol, Rick, Glenn czy teraz Hershel to postacie, których przygody po prostu chce się dalej śledzić. Mam nadzieję, że będą dostawali tylko więcej czasu ekranowego i pomimo że ten odcinek był dla mnie takim trochę zapychaczem, to nadal cisnę to dalej i wyczekuję kolejnego dużego zwrotu akcji. Więc będą na końcówce drugiego sezonu TWD, to nadal chcę poznawać tę historię.
Opisy wszystkich odcinków drugiego sezonu The Walking Dead:
